Traktat o wspólnocie


10 listopada uczniowie naszej szkoły zostali zaproszeni na salę widowiskową Urzędu Gminy w Osieku, by wraz z nauczycielami obejrzeć spektakl, przygotowany przez ich kolegów ze szkoły. Autorką scenariusza i reżyserką jest pani Małgorzata Gwóźdź, oprawę wokalną przygotowała pani Bernadeta Stawowczyk-Zemanek oraz chór szkolny, scenografię wykonały panie: Anna Kacorzyk, Justyna Kłys i Elżbieta Micor, a oświetlenie i nagłośnienie nadzorował pan Jarosław Lenart. Warto dodać, że inscenizacja została zaprezentowana także 11 listopada dla mieszkańców Gminy Osiek, wpisując się w gminne obchody Święta Niepodległości.
Przedstawienie, które w tym roku obejrzeli uczniowie naszej szkoły z okazji 105. rocznicy Odzyskania przez Polskę Niepodległości,  nosiło tytuł Traktat o wspólnocie. Słowo traktat ma dwa znaczenia: jest to umowa międzynarodowa, a więc namacalny dowód porozumienia, dogadania się, co powinno być jednym z najważniejszych celów każdej wspólnoty, ale - jak wiemy - nie zawsze jest on łatwy do osiągnięcia.
Drugie znaczenie słowa traktat to : dzieło naukowe, zawierające wykład na jakiś temat. I właśnie ten  spektakl, zachowując wszelkie proporcje, był takim teatralny wykładem  pokazującym oczywiste zalety, ale i grzechy wspólnoty.

Historia Polski to w pewnym ujęciu historia poczucia wspólnoty oraz jego braku, historia zjednoczeń i rozbić. Rozpoczyna się ona od zjednoczenia plemion słowiańskich i powstania państwa polskiego. Ale już w 1138 roku dochodzi do tzw. rozbicia dzielnicowego i osłabienia Polski. Aby temu zaradzić i ratować, co jeszcze zostało, król Władysław Łokietek zaczyna jednoczyć polskie ziemie, a władcy z kolejnej dynastii - Jagiellonowie - wzmacniają nasze państwo dzięki Unii z Litwą, tworząc jedyną w swoim rodzaju Rzeczpospolitą Obojga Narodów.
Jednak Złoty Wiek kultury i polityki polskiej mógł trwać tylko jedno stulecie. Postępujące skłócenie Polaków, zwłaszcza szlachty i króla, nieumiejętność podejmowania wspólnych, ważnych dla kraju decyzji są ostro piętnowane przez ks. Piotra Skargę, który grzmi i przekonuje w Kazaniach sejmowych, że ojczyzna to okręt, na którym wszyscy płyniemy, lecz jeśli nie skonsolidujemy naszych wysiłków, by go ratować podczas burzy - wszyscy zginiemy.
Ale Polacy nie słuchają, dlatego dochodzi do tragicznych rozbiorów, a naród polski żyje w trzech różnych krajach zaborczych i na emigracji.  Ojczyzna nasza znika z mapy Europy. I, jak to już u nas bywa, zawsze po szkodzie następuje przebudzenie i zjednoczenie we wspólnej walce o odzyskanie niepodległości - przez długie lata, wiele powstań, wiele pokoleń. Poczucie wspólnoty zapewnia nam wtedy język, tradycja, historia, kultura, sztuka, literatura, muzyka.
Aż przyszedł sławny dzień 11 listopada 1918 roku, kiedy Polska znów stała się suwerenna. Polacy rozpoczęli pracę nad połączeniem ziem trzech jakże różnych pod każdym względem zaborów. Polska była wtedy państwem wielonarodowym, wielokulturowym i wielowyznaniowym. Mimo politycznych sporów, wszyscy żyli zgodnie obok siebie.
W czasie II wojny światowej Polacy szukali wszelkich dróg i sposobów, by walczyć z okupantem. Jednak maj 1945 roku wcale nie przyniósł prawdziwej wolności, lecz podziały w komunistycznej Polsce na my i oni.
Ostatnim wielkim zjednoczeniem naszego narodu był czas Solidarności i pontyfikatu Jana Pawła II. I ten czas, po nocy stanu wojennego, przyniósł nam wielkie owoce w postaci obalenia komunizmu, akcesji do Unii Europejskiej i NATO.
Dzisiaj to my tworzymy historię i musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czego chcemy: wspólnoty czy rozłamów, jedności czy polaryzacji. Jeśli wspólnoty, to musimy nastawić się na dialog, w którym nie chodzi o to, żeby kogoś pokonać, ale by go zrozumieć. Musimy dokonać mentalnej zamiany miejsc - aby po drugiej stronie zobaczyć człowieka. I wtedy nie będzie hejtu, nieufności i niechęci. Bo wspólnota, choć różnorodna i zindywidualizowana, opiera się na więziach ponad podziałami, na empatii, wsłuchiwaniu się i podmiotowym traktowaniu bliźniego.